…koźlakach. Zupełnie przez przypadek, w galerii internetowej, obok zdjęć wiatraka z Ożumiecha, znalazłam zdjęcie jak poniżej i nazwisko profesora Jana Święcha – wielkiego entuzjasty wiatraków, który swoją pasję wykorzystuje między innymi w pracy naukowej.

2014_Wiatrak_w_Pstrążnej,_06
Źródło: http://commons.wikimedia.org/

Chwila drążenia w internecie i wpadł mi w oczy świetny artykuł Mariusza Karwowskiego z Forum Akademickiego w Lublinie, pt. Tańczący z wiatrakami. Piękna rzecz, warta chwili uwagi.

Gdy mowa o kakofonii wiatrakowych dźwięków od razu przychodzi mi na myśl film Lecha Majewskiego pt. Młyn i Krzyż – wprawiony w ruch poetycki, mroczny obraz Pietera Bruegla Starszego z wiatrakiem w tle. Polecam!

Pieter_Bruegel_d._Ä._007
Pieter Bruegel Starszy, Droga Krzyżowa 1564 r., źródło: Wikipedia

…za stodołą u Jacka to jest trochę jak w Narnii. Stodoła to prawie jak powieściowa szafa, więc zaakceptowałam taki stan rzeczy.
Tego świątecznego dnia dla mnie cały Ożumiech był jak Narnia – nawet bez wchodzenia do lasu. Wystarczył wiatrak na wzgórzu i puste pola nieskażone brudem architektonicznym.

Jacek to rodzina, dla mnie osobiście też wzór gospodarza; Ożumiech to z kolei rodzinna wieś taty Romana; wiatrak to wiatrak koźlak wybudowany w 1880 roku (?), który po dziś dzień stoi uparcie na wzgórzu przed wsią i jak dawniej jest dla mnie czymś w rodzaju bramy między kolonią dziadków, gdzie stał ich dom, a wejściem w granice wsi, która zawsze była dla mnie niedostępna. Okazało się, że nie bez powodu tak było, ale to już inna historia.

Mam w sobie niewyjaśnioną obawę przed tym miejscem, ale jednocześnie bardzo mnie fascynuje, a wręcz hipnotyzuje. Lubię tam wracać.
To pewnie przez wspomnienia z dzieciństwa, związane z domem dziadków – mam ich niewiele, ale mimo wszystko są dobre. Myślę też, że duchy przodków domagają się z jakiegoś powodu uwagi. Na razie nie chcę ich słuchać i udaję, że wszystko sobie wymyśliłam. Może sprawy ucichną z czasem.

20141226_123837
20141226_130115
20141226_130237
20141226_125912
20141226_125855
20141226_130329
20141226_130817
Ożumiech, Boże Narodzenie 2014 r.

20140815_184550
Gdynia, 15 sierpnia 2014 r.

… przy żółtych drogach. Kilka razy robiłam podchody do prozy Stasiuka i spełzało to na niczym. Kusiły mnie ładne okładki (np. Podróż do Babadag), ale nie byłam w stanie, z jakiegoś powodu, przebrnąć przez teksty. Aż tu nagle kolejna ładna okładka (Nie ma ekspresów przy żółtych drogach) i tąpnięcie. Wpadłam jak śliwka w kompot – wschodni na dodatek. Piękna, bliska ludzi i natury proza Stasiuka urzekła mnie i pomimo częstej nostalgii balansującej na granicy wielkiego smutku i tęsknoty za rajem utraconym, jednak warta odkrywania.

nie_ma_ekspres_w
Źródło zdjęcia, http://www.czarne.com.pl

„Po prostu mówimy. Opowiadamy historie. Wśród zgiełku, jakiego nigdy wcześniej na świecie nie było. Bo teraz wszyscy, niemal wszyscy możemy przemówić i żyć nadzieją, że inni nas wysłuchają. Codziennie możemy wysyłać w przestrzeń nasze słowa, nasze uformowane myśli. Pijemy poranną kawę i naciskamy klawisze. Kiedyś się modliliśmy. Teraz wysyłamy fantomy istnienia w otchłań sieci: oto jestem, oto istnieję, nie chcę umierać zapomniany, niedostrzeżony, niemy, niewidzialny. Taka jest modlitwa dnia dzisiejszego. Mówić, dawać znaki, rozpalać ognie na bezludnych wyspach naszego istnienia. Opowiadamy o sobie, mnożymy swoje wizerunki, ponieważ pustka i cisza nie dają nam spać. Mówimy, podnosząc zgiełk, wsłuchani we własne słowa. Nie czekamy na odpowiedź, ponieważ ona nie nadejdzie. Ponieważ nie ma żadnej odpowiedzi i możemy tylko mówić. Ponieważ gdy podnosimy zgiełk, wydaje się nam, że żyjemy. Ponieważ zgiełkiem odganiamy śmierć.”

(Andrzej Stasiuk, Z daleka, w: Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wyd. Czarne 2014)

Powyższe wydaje mi się tak bardzo aktualne, szczególnie w obliczu niedalej jak porannych, sopockich obserwacji…
Cieszę się, że moje spotkanie z K. było rozmową i okazuje się, że rodzajem modlitwy, bo byciem z drugim człowiekiem, a nie obok niego, z „jabłkiem” przed nosem. Starzeję się, bo zaczynam się modlić;).

…choć zmienia się powoli, to jednak na plus. Bardzo miła obsługa, ciekawe ekspozycje – zarówno dla dzieci polskich i rosyjskich, ich rodziców, jak i azjatyckich wycieczek grupowych.

Z moich obserwacji wynika również to, że teraz więcej świata ogląda sie przez ekran telefonu lub tabletu, niż bezpośrednio, ufając swoim oczom, a nie technologii, która jakby miała w naszym mniemaniu widzieć więcej (?). Miałam wrażenie, że ryby tego nie pojmują swoim rybim móżdżkiem i wierzcie mi, że patrzyły na nas wszystkich dziwnie. Znak czasów, nawet w Akwarium.

Niemniej było miło i ciekawie. Polecam!

20141102_120652

20141102_122117

20141102_121938
20141102_123225

20141102_123641
Nieśmiało…

20141102_123618
Śmielej…

20141102_123438
20141102_124342
20141102_124243
20141102_123741
20141102_125427
20141102_131040
Coraz bardziej lubię Gdynię…

Listopad 2014

…przełamuje jesienne szarości. Poznański prezent od Babci Romy rewelacyjnie przydaje się na przedszkolne wyprawy małego Smyka.

20141028_160807

20141028_161324

Gdańsk, październik 2014

…pozdrawiają pływających w łódzkim basenie na dachu;).

… opowiada o przyjaźni. Fragment książki Justyny Dąbrowskiej, z fotografiami Mikołaja Grynberga, pt. Spojrzenie wstecz, Rozmowy.

„Są takie dylematy związane z przyjaźnią. Na przykład dylemat prawdomówności. Często się sądzi, że przyjacielowi należy mówić prawdę i tylko prawdę. A jeżeli ta prawda ma go upokorzyć lub zranić, to czy też należy mówić prawdę? Może czasem nie należy jej mówić albo może czasem należy kłamać, albo zmilczeć? Niekiedy przez szczerość przyjaźnie właśnie się rozpadają.(…)

Ludzie w różnym stopniu czują się uzależnieni od wymiany emocjonalnej z innymi. Różne bywa napięcie tej potrzeby, tak jak różne są napięcia potrzeb seksualnych. No a ja mam dość dużą potrzebę, jak to nazwać…?(…)

Wymiany, jakiejś takiej wymiany. Jakiejś dobrej i w miarę życzliwej atmosfery otoczenia. (…)

To się jakoś wiąże z edukacją, z wielością zainteresowań, z potrzebą rozmowy, wymiany poglądów, wiedzy, ale także emocji. Ja bardzo takiego środowiska potrzebuję i bardzo je sobie cenię. (…)

Ja sobie taką przenośnię wymyśliłem, że jak się długo żyje w jednym miejscu, to się zapuszcza sieć o takich dużych okach w jezioro, przez te oka większość poznanych ludzi przelatuje, ale zawsze ktoś w sieci zostaje i zostaje już na stałe.”

Lubię starych ludzi. Mają w sobie bardzo dużo mądrości. Ta książka o tym jest – o mądrości. Ubiera w słowa moje myśli i przeczucia. Widać jestem mentalną staruszką lub po prostu moja dusza znalazła sobie zbyt młode ciało.

Bardzo brakuje mi moich przyjaciół, którzy zostali w sieci, ale są fizycznie tak strasznie daleko, że aż mnie to czasami boli – ta ich nieobecność tu i teraz. Uczę się jednak skupienia na pełni, a nie na braku i pielęgnuję ciepłe uczucia koło serca pojawiające się na myśl o tych ludziach. Widać tak ma być.

I na koniec najważniejszy dla mnie wniosek, że mój najlepszy przyjaciel zasypia codziennie obok mnie, a drugi posapuje przez sen w sąsiednim pokoju. Dobrze, że są!

… Andrzejowi służy do budowania w zasadzie wszystkiego o czym sobie zamarzy, a ja przy okazji jego zabawy wykorzystuje pojedyncze klocki do filtrowania zdjęć. Tadam:)!

DSC_0506

DSC_0520
Gdańsk, 4 czerwca 2014 r.

Niniejszy obrazek to kwintesencja mojego stanu, niestety od dawna się utrzymującego… Nie, nie jestem z tego dumna, ale przyznaję, że rysunek mnie rozbawił. Wystarczy zamienić pana z panią i wersja grafiki dla mnie gotowa. Ech… Trza wziąć się w garść i ruszyć na podbój świata;).

praca-nad-soba-2
Źródło: Latająca Szkoła i porysunki